Lubańskie odkrycia archeologiczne pozwalają uzyskać ciekawy wgląd w historię – między innymi poznać obyczajowość dawnych mieszkańców miasta. Dzięki prowadzonym w ostatnich latach badaniom archeologicznym lubańska kolekcja ceramicznych naczyń jest naprawdę imponująca. Od początku wiadomo było, że nie służyły one do celów gospodarczych, miały znaczenie rytualne. Jego odszyfrowaniem zajęli się lubańscy badacze, najpierw podejrzewający, że znaleziska to ofiary zakładzinowe, składane domowym duchom. Skrzaty czy chochliki miały strzec naszego domostwa, niekiedy jednak zaczynały psocić. W czasie wielkich pożarów czy epidemii przychylność duszka była w cenie, dlatego zwyczaj ich przekupywania stał się dość powszechny. Hipotezy mają jednak to do siebie, że są tylko założeniami, które należy dowieść. Jak się okazuje, istnieje wiarygodniejsze naukowo wyjaśnienie, do czego służyły naczynia.
Najbardziej wiarygodna naukowo okazała się hipoteza, że są to pozostałości po pochówkach popłodowych, zwyczaju z pogranicza duchowości i horroru. Popłodem nazywamy łożysko, pępowinę i błony płodowe. Dla bezpieczeństwa nowonarodzonego dziecka i całej rodziny, zwyczaj kazał zakopywać go w naczyniu.
- Pochówek był niezbędny, aby łożysko nie dostało się w niepowołane ręce sił nieczystych, które mogłyby z niego wskrzesić złego bliźniaka noworodka - opowiada archeolog Grzegorz Jaworski. - Dziecko zostałoby wówczas wykradzione, a na jego miejsce w kołysce trafiłby „wskrzeszony potworek”, czyli podrzutek, zwany podciepem. Brzydki, koślawy, niezwykle żarłoczny i mający wkrótce umrzeć. Ludzie bali się takiego obrotu sprawy i dla bezpieczeństwa woleli praktykować powszechny obrzęd.
Warto tu wniknąć w historię lubańskich znalezisk. Już od końca XIX wieku mieszkańcom lubańskiego śródmieścia zdarzało się znajdować garnuszki zakopane w piwnicach. Naczynia te miały charakterystyczny mały otwór od spodu, a od góry przykryte były odwróconymi pokrywkami obciążonymi kamieniem. Ulokowane były najczęściej pod lub przed ścianami piwnicznymi. Przez długi czas sądzono, że naczynia te mogą być ofiarami zakładzinowymi.
- Punktem zwrotnym w historii znalezisk branych za ofiary zakładzinowe stały się badania z niemieckiego miasteczka Bönnigheim - mówi archeolog. - Tamtejszy regionalista Kurt Sartorius w 1984 roku odkrył ceramiczne naczynia (podobne do lubańskich). Oprócz tego, bazując na publikacji z 1904 roku, opisującej obrzędy związane z porodem i samym okresem poporodowym, zwanym połogiem K. Sartorius zwrócił uwagę na specyficzny wówczas sposób obchodzenia się z popłodem. W ten sposób badacz doszedł do wniosku, że naczynia może wypełniać właśnie ów popłód. Naukowcy, początkowo sceptycznie przyjmujący założenia Sartoriusa, ustąpili w 2007 roku, kiedy to udało się zdobyć szczegółowe wyniki biochemicznych badań, potwierdzające założenia regionalisty.
Zdaniem badacza w całej sytuacji, nietrudno odkryć zbieżność z lubańskim przypadkiem. Co prawda lubańskie muzeum nie dysponuje jeszcze badaniami biochemicznymi, jednak najprawdopodobniej w Lubaniu, podobnie jak w Bönnigheim pielęgnowany był zwyczaj pochówków popłodowych. Z publikacji opisujących ówczesne zwyczaje kulturowe dowiadujemy się, skąd wzięły się opisywane praktyki. Wynika z nich, że z popłodem, zwanym przez Niemców „der Mutterkuchen” należało się obchodzić w pewien charakterystyczny sposób. Wierzono, że popłód jest silnie związany z nowonarodzonym dzieckiem.
Ówczesne wierzenia zakładały również, że popłód w sferze duchowej to brat bliźniak noworodka. W chwili porodu, dziecko przychodzi na świat materialny, zaś bliźniak zostaje w świecie duchowym. W pierwszym etapie życia, dzieci mają ze sobą kontakt, dlatego dziecięcy uśmiech w czasie snu (anielski uśmiech) interpretowany był jako moment wspólnej zabawy. Co więcej, w chwili choroby dziecka, mieszanki ziół leczniczych zanoszono również w miejsce pochówku popłodu. Istniała wówczas wiara w to, że samo zjawisko porodu jest nierozerwalnie związanie z sferą duchową i trzeba zrobić wszystko, żeby ten okres był pomyślny. Panowało więc przeświadczenie, że o łożyskowe rodzeństwo należy się zatroszczyć, robiąc mu odpowiedni pochówek.
Ten obrządek w Lubaniu, na podstawie odkrytych form naczyń i w badaniu typologicznym datujemy od przełomu XV/XVI wieku do XVIII, a nawet XIX wieku. W Lubaniu ustalono 20 lokalizacji, w których znaleziono w sumie ponad 100 pochówków popłodowych. Wyjątkowe dla naszego miasta jest to, że w okolicznych miejscowościach nie trafiono na tak ciekawe znaleziska. Wydaje się, że był to lokalny zwyczaj, który zakładał pochowanie popłodów w naczyniach ceramicznych wewnątrz budynku w piwnicach. W innych miastach pochówki robiono najprawdopodobniej w ogrodzie, pod drzewem czy okapem domu i tym samym trudniej je teraz zlokalizować.
Przeszłość odkrywa przed nami coraz więcej tajemnic. Z punktu widzenia archeologii cudowne jest to, że znalezisko nie stanowi tylko zwykłych ceramicznych skorup, ale wiąże się silnie z ówczesnymi wierzeniami. Są dla nas świadkiem tamtych czasów i przybliżają zwyczaje dawnych lubanian.
Wystawę można obejrzeć w Muzeum Regionalnym w Lubaniu. Szczegółowe informacje
tutaj.
(ŁCR/Muzeum Regionalne)