Państwo Wanda i Janusz Bagińscy po pięćdziesięciu latach ponownie stanęli przed urzędnikiem stanu cywilnego i z radością powtórzyli przysięgę małżeńską.
Od wspólnego palenia papierosów na Kamczatce* po śniadanie wielkanocne przy szpitalnym łóżku. Mogłoby się wydawać, że taka miłość zdarza się tylko w filmach, a tymczasem przydarzyła się lubanianom zakochanym w sobie od przeszło 50 lat. Państwo Wanda i Janusz Bagińscy poznali się w wieku nastoletnim i od tamtego momentu są właściwie nierozłączni.
- Spotkaliśmy się w ogólniaku i tam pokochaliśmy. Mąż był wysportowany, miał piękne, rude włosy (takie jak moja synowa teraz), spotkaliśmy się na korytarzu, popyskowaliśmy do siebie i jesteśmy ze sobą 50 lat. Mężowi nie przeszkadzało, że od dzieciństwa jestem inwalidą po amputacji nogi. Nigdy mi nie dał odczuć, że jestem inwalidą – opowiada wzruszona pani Wanda.
Choć miłość trwa od pół wieku, ostatnie lata niestety nie szczędziły zakochanym kłopotów zdrowotnych.
- My się cieszymy sobą cały czas. Jak mąż był przez kilka tygodni na rehabilitacji we Wrocławiu, to jeździłam do niego obładowana pakunkami, a i śniadanie wielkanocne zjedliśmy razem w szpitalu – dodaje Jubilatka.
Pan Janusz co chwilę wtrąca do rozmowy ciętą ripostę, na którą małżonka błyskawicznie znajduje wcale nie gorszą odpowiedź. „Młoda para” podkreśla, że poczucie humoru jest bardzo ważne, choć to nie tylko ono jest kluczem do sukcesu.
- Przede wszystkim zaufanie, zrozumienie i przyjaźń. Miłość szybko przechodzi, motylki w brzuchu przestają tańczyć, a potem trzeba się rozumieć i umieć żyć razem – zdradza małżonka.
- Nie ma żadnej recepty na udany związek. Każdy musi swoją wypracować, bo wszyscy jesteśmy inni. Chce czy nie chce, ale musi wypracować, jeśli zależy mu na tym, aby związek przetrwał – uzupełnia małżonek.
Rady państwa Bagińskich warto wziąć sobie do serca, ponieważ pochodzą od małżeństwa z półwiecznym stażem. Ślubu udzielono im w Gryfowie Śląskim 25 listopada 1972 roku (o szczęśliwej w tym przypadku godzinie 13:00), choć Jubilat twierdzi, że czuje się, jakby to było zaledwie wczoraj. Co ciekawe, jako młodzi ludzie chcieli pobrać się jeszcze wcześniej, ale musieli zaczekać, aż pan Janusz osiągnie wiek umożliwiający mężczyźnie zawarcie związku małżeńskiego. Stąd zaraz po zdmuchnięciu 21 świeczek na torcie, narzeczeni stawili się w urzędzie, a po miesiącu byli już mężem i żoną. Od tego czasu mieszkali w Gryfowie Śląskim, Raciborzu, a przez ostatnie 10 lat znów w Lubaniu. Z silnego uczucia zrodził się również syn Michał, który z kolei obdarzył rodziców dwoma wnukami: Jeremim oraz Dymitrem.
Uroczystość w lubańskiej Sali Ślubów była okazją do spotkania rodzinnego, na której małżonkowie świętowali 50-lecie pożycia małżeńskiego. Dodatkowo Jubilaci zostali uhonorowani, przyznawanymi przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Medalami za Długoletnie Pożycie Małżeńskie. Wręczył je obecny na uroczystości Burmistrz Miasta Lubań Arkadiusz Słowiński, który w imieniu swoim oraz wszystkich lubanian życzył wyjątkowej „młodej parze” kolejnych lat bogatych w szczęście małżeńskie.
* Kamczatka – miejsce na ostatnim piętrze starego ogólniaka (Liceum Ogólnokształcące im. A. Mickiewicza w Lubaniu), gdzie uczniowie w ukryciu palili papierosy
(ŁCR)